Po przerwie witam wszystkich czytelników o ile tacy występują w przyrodzie bądź przestrzeni wszechobecnego i wszechwiedzącego internetu. Jak sam tytuł owego posta wskazuję postaram się w nim poruszyć kontrowersyjny a także delikatny temat pieniędzy w kościele. Jak każdemu wiadomo kościół utrzymuje się z dwóch źródeł. Pierwsze z nich to pieniądze swoich wyznawców, drugie to tak zwany fundusz kościelny. Czym owy fundusz kościelny jest? Krótko i na temat są to pieniądze podatników, czyli nasze, wasze, ich, nas, was, zakładając, że podlegacie systemowi podatkowemu, co za tym idzie kupujecie, sprzedajecie bądź pracujecie owy podatek regulując. Obecny rząd premiera Donalda Tuska postanowił pośród wielu reform wpłynąć na ten jakże delikatny temat ekonomicznej strony kościoła, co za tym idzie posłowie i senatorowie reprezentujący opcję rządzącą w naszym kraju postanowili zmniejszyć bądź zlikwidować pieniądze, które państwo przekazuje na organizacje wyznaniowe. Wielu Polaków się temu sprzeciwia wspominając całą historię kościoła z pozytywnego punktu oraz usilnie stara się wykrzyczeć ze zdartych już od sprzeciwów gardeł, że tak nie wolno, że to źle, że to wojna i walka z kościołem. Ja osobiście patrzę na to z troszkę innego punktu. Nie chcę w jakimkolwiek stopniu sugerować, że ktoś myśli a ktoś nie myśli. Pragnę tylko zachęcić wielu z przedstawicieli tych będących za i tych będących przeciw likwidacji funduszu to poszerzenia horyzontów myślowych i obiektywnemu przyjrzeniu się temu co tak na prawdę się dzieje. Kościół sam w sobie z założenia jest organizacją mającą chrystianizować społeczeństwo, nieść jego wyznawcom wsparcie duchowe oraz przekaz nauk, które mają zbliżyć owego wiernego do sfery metafizycznej, która o ile dany wierny będzie postępował według pewnych reguł pozwoli mu się poznać po skończeniu ziemskiej egzystencji. Wszystko to w skrócie wydaje się być banalnie proste. Postawa kościoła w czasach trudnych dla naszego kraju obiektywnie rzecz ujmując była wzorowa. Kościoły były miejscem potajemnych nauk, były miejscem gromadzenia się walczących o niepodległość. Były także miejscem, gdzie można było głosić ewangelię, różne nauki, poglądy i korzystać z zamurowanej wolności słowa. Wielki ukłon dla kościoła za jego działalność w tych czasach. Sam osobiście to doceniam i wierze, że wielu Polaków postępuje podobnie. Teraz aby wprowadzić kolejną myśl trzeba zadać pewne pytanie. Mianowicie chodzi o to czy coś się od tamtych czasów zmieniło? Czy kościół dalej jest tym kościołem, który przyciągał wiernych i wspierał ich pozaewangelijnie? Czy konieczne jest uduchowianie się owych chrystianizatorów przy pomocy aut wyższych standardów, limuzyn? Czy biskup musi jeść obiad złotymi sztućcami, żeby jego słowa miały bardziej sakralny wydźwięk? No chyba nie. Kawa na ławę, bez zbędnego owijania w bawełnę - kościół obecnie w przynajmniej 90% to grupa bogatych, wykształconych biznesmenów, którzy posiadają gigantyczne pieniądze, wielkie majątki i w niektórych przypadkach firmy, telefonie komórkowe, fabryki wina i wiele, wiele różnych innych przedsiębiorstw takich jak własne radia, telewizje, itd. itd. wymieniać by można do pewnej, poprzedzanej niecenzuralnym epitetem śmierci. Rząd pośród "ułatwień" i licznych "pozytywnych" dla ludzi reform wziął się za jedną właściwą. Dlaczego ateiści mają płacić na związki wyznaniowe a innowiercy wzajemnie na organizacje, których nie są członkami? Jeżeli ktoś wierzy i wyznaję jakąś daną religię powinien sam o nią dbać. Płacenie pieniędzy na coś, z czego się nie korzysta nie jest przecież fair wobec owych osób owe pieniądze płacących. Ja sam jestem ateistą, czy kiedy założę organizację kościelną w postaci związku ateistów i będę głosił w jakiś dzień nauki ateistyczne mam prawo domagać się od państwa pieniędzy? Przecież niczym się nie różnię od kościoła, bo też korzystam z wolności słowa, głoszę pewne poglądy a nawet ich zbiór? W praktyce takich pieniędzy nie dostanę, więc sprawiedliwym będzie jeżeli kościół także przestanie je dostawać? Jak najbardziej tak. Doceniamy wszyscy wszelkie pozytywne rzeczy, które kościół dał społeczeństwu w trudnych czasach ale bądźmy szczerze, realia się zmieniły a podatnicy nie będą do końca życia płacić za to co kościół kiedyś zrobił. Równie dobrze możemy znaleźć zasłużoną w średniowieczu dla naszego kraju rodzinę, jeżeli taka rodzina przekazując sobie materiał genetyczny do dzisiaj dnia posiada swoje kilkunaste potomstwo należałoby owe potomstwo odnaleźć, co za tym idzie wspierać je finansowo z kieszeni podatników za to, że ich rodzina była zasłużona dla naszego kraju. Sami widzicie jak by to wyglądało. Sytuacja jest jak najbardziej analogiczna. Ukłon w stronę kościoła za jego działalność ale w stronę TAMTEGO kościoła, nie obecnego. Pozwolę sobie przytoczyć pewne zdanie z lokalnej prasy:
"Lexus RX 450 h to jedno z najdroższych aut jakim jeżdżą polscy biskupi. To model z napędem hybrydowym, do 100 kilometrów na godzinę rozpędza się w niecałe 8 sekund. Cena - około 300 tysięcy złotych."
Czy żeby docierać do wiernych konieczne jest posiadanie pojazdu wartego 300 000zł? W Polsce ludzie się cieszą jak mają pracę i mogą zarobić 800zł, czy kogokolwiek z was stać na taki samochód? No właśnie. Myślę, że każdy zrozumiał istotę tego co tutaj napisałem. Wnioski są takie, że kościół nie jest tym samym kościołem a pieniądze, które płacą podatnicy powinny iść do skarbu państwa i na rozwój kraju, nie na rozwój danych organizacji, których pewien procent Polaków jest członkiem. Ktoś pewnie rzuci hasło, że Polska to kraj 90% katolików. Ja odpowiem, też brałem chrzest, nie chodzę do kościoła, jestem niewierzący, jestem w tych 90%? Statystycznie idąc z psem na spacer mam 3 nogi. Dziękuję dobranoc, nie ma takiego bicia :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz